Minęło trochę czasu od ostatniej naszej relacji. Nieznaczny, że złożyliśmy się snem zimowym w jakimś leśnym barłogu, nie! Ciągle jesteśmy w naszym ukochanym Przyjezierzu, w Lasach Miradzkich i ciężko pracujemy. Okres zimowy – ale, co to za zima – spędzamy w dużej mierze na obserwacji naszego środowiska naturalnego. Wielu naszych członków i sympatyków już dzisiaj pracuje nad planami wiosenno-letnimi, które wyznacza nam kalendarz, i ten biologiczny i ten ścienny. A pracy czeka nas, co niemiara.
Z trwogą obserwujemy brak zimowych opadów, które niekorzystnie odbiją się na wiosennej wegetacji. Nadzieja w sile przyrody, która jak mniemamy skompensuje zimowe braki późniejszymi opadami. Ale, jak to mawiali nasi dziadkowie: „Co zimą spadnie, to wiosna głabnie”. Dlatego z wielką niecierpliwością wyczekujemy obfitych opadów śniegu, a w dniach „plusowych” deszczu.